Jesienne biesiadowanie, kwintesencja prostoty.
sobota, października 04, 2014Naturalną konsekwencją wypełnienia cantiny kwintalami drewna, jest ogień w kominku. Nawet jeśli październik wyjątkowo łaskawy i niechętnie żegna się z latem, rozpieszczając nas wciąż wysoką temperaturą, to wieczory jednak coraz dłuższe i aż proszą się o towarzystwo trzaskających płomieni. A po ciężkiej, fizycznej pracy, kiedy dopada zmęczenie, a mięśnie dopominają się o uzupełnienie zapasów energii, nie ma nic lepszego niż ruszt, świeża bistecca od rzeźnika, pomidory, prawdziwki i butelka swojskiego wina.
Zacznijmy od grzybów ...
Wczoraj rano, jak tylko uporałam się z ostatnimi szczapami drewna i zaległam na chwilę na kanapie, zadzwonił Franco, brat Mario, który wrócił właśnie z kilkudniowego grzybobrania i poprosił bym wyszła przed dom, bo ma dla mnie rarytasy. Cała skrzynka okazałych prawdziwków! Buzia mi się śmiała na okrętkę. Usiadłam przed domem na nagrzanych od słońca schodkach i czyściłam, przebierałam, segregowałam. Mam teraz w spiżarni kilka słoików zamarynowanych prawdziwków, a taras zastawiony skrzyneczkami, w których suszą się grzyby.
Potem nadszedł wieczór.
I pewnie ten post powienien znaleźć się w Kuchni, ale to nie o przepis chodzi, bo takiego nie ma, a o prostotę jedzenia, o smak jesiennych wieczorów, o celebrację, o zapach... Najszczęśliwsza jestem wiosną i latem, ale są rzeczy, których w tych najszczęśliwszych momentach mi brakuje, jedną z nich jest właśnie rozpalony kominek, a w nim mięso i warzywa. Tym razem na ruszcie wylądowało też kilka najładniejszych prawdziwkowych kapeluszy. Jesień jest kwintesencją toskańskich smaków. Nie ma lepszej pory, by w tym regionie na zawsze się rozsmakować.
Kiedy dzieci się rozeszły do łóżek, a my dojadaliśmy ostatnie kęsy i nachwalić się nie mogliśmy i cebuli i grzybów i mięsa, Mario podsumował naszą ucztę w zupełnie nie swoim stylu:
- Biedna krowa... - i zamyślił się wzdychając nad półkrwistą fiorentiną.
- Och proszę! Nie bądź hipokrytą.
Po 21.00 już prawie zasypiam. Jeszcze kilka słów do napisania, rozpływam się w cieple kominka, w cieple października, w cieple życzliowści ludzkich serc...
KROWA to po włosku MUCCA (wym. mukka)
- Biedna krowa... - i zamyślił się wzdychając nad półkrwistą fiorentiną.
- Och proszę! Nie bądź hipokrytą.
Po 21.00 już prawie zasypiam. Jeszcze kilka słów do napisania, rozpływam się w cieple kominka, w cieple października, w cieple życzliowści ludzkich serc...
KROWA to po włosku MUCCA (wym. mukka)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
Wygląda smakowicie! Macie otwarty kominek co dziś jest rzadkością, bo trzeba umieć sobie z nim radzić.
OdpowiedzUsuńU nas na południu Polski dziś piękne słońce oby dzień był dobrych wieści.
Pozdrawiam Asia op.
Nauczylam się i tego:)
UsuńWłaśnie doszłam do bieżących wpisów, szkoda, bo połykałam ich kilka na jeden raz... Gratuluję Wam, a przede wszystkim Tobie Kasiu, odwagi do spełniania marzeń, a na książkę czekam niecierpliwie.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję:)
Usuń