Zakończenia najróżniejsze
sobota, czerwca 07, 2014
Można pokusić się o stwierdzenie, że we Włoszech wszystko zaczyna i kończy się przy stole! Nawet wakacje, które w końcu nadeszły stały się pretekstem do wspólnego ucztowania!
Nie, nie, nie martwcie się nie będzie znów o szkole! Do września tego roku wystarczy szkolnych tematów.
Ale...! Dzieci chodziły też na katechizm, a Mikołaj na piłkę i każda z tych - nazwijmy je - aktywności, ma swoje barwne zakończenie. Wspomniałam Wam już o zakończeniu "dottriny" u Tomka, które to połączone było ze spotkaniem komunijnym, bo dzieci z Tomka klasy mają komunię już jutro. Miejsca na to spotkanie użyczyło centrum tenisowe, jedzenie przyniosły mamy, podzieliłyśmy się między sobą - jedna słodkie, jedna słone, jedna wino, inna sok, itd. Stół zastawiony łakociami wyglądał oczywiście jak typowy włoski stół: pizzetki i focaccia i torta z ricottą i szpinakiem i dojrzewające wędliny i wino oczywiście! Już po pięciu minutach rodzice zgodnie stwierdzili, że wina to nam nie wystarczy, zatem zaraz ktoś pobiegł do sklepu i wrócił z naręczem butelek. Przygotowaniom uczty towarzyszyły typowe - nietypowe rozmowy komunijne. Ktoś nie miał stroju dla dziecka, to inny chciał mu pożyczyć, innemu brakowało sznura do przewiązania, to ktoś chciał mu kupić. Potem dyskusja "co ze zdjęciami?" - więc wymienili się rodzice zdobytymi informacjami i padło na fotografa maradyjskiego, który tak czy inaczej sam by się domyślił i zdjęcia przyszedł zrobić, jeśli w Marradi dzieci idą do I komunii. Potem katecheta zapytał czy rodzice chcą kościół ubrać, a jeśli tak to tyle pięknych kwiatów na łąkach, lepiej przynieść bukiety ginestre niż wydawać pieniądze na profesjonalne dekoracje.
Słuchałam tych rozmów przy winie i nadziwić się nie mogłam. Zdawało się, że ubranie, że fotograf, cała ta otoczka są rzeczą drugorzędną, tak jak powinno być. W końcu wszystko zostało ustalone, wszyscy zasiedli do stołów i zajadali pyszności. Jak już stół był niemal pusty, pojawił się spóźniony ksiądz (don Nilo). Natychmiast ktoś z rodziców wyskoczył do pizzerii i za chwilę na stole przed księdzem wylądowały pizze. Ten jednak wcześniej uznał za stosowne kilka słów do rodziców komunijnych dzieci powiedzieć. Kiedy mowa przedłużała się i przedłużała, mamy zaczęły nieśmiało przypominać, że pizza księdzu stygnie. Zakończył Don Nilo swoje "kazanie" i uczta trwała dalej. Wyszliśmy ubawieni we wspaniałych nastrojach, bo takie wydarzenia, to zawsze okazje to nawiązania bliższych znajomości! Tak też było i tym razem.
Wczoraj swoją dottrinę zakończył Mikołaj, tu stołu i jedzenia nie było, bo katechetka za kilka dni wychodzi za mąż i głowę ma zajętą innymi sprawami. Jednak wczoraj dzieci na ostatnie spotkanie przyszły z drobnym upominkiem i rysunkami dla przyszłej panny młodej!
Jeszcze jedno zakończenie - klub sportowy! Niby medale i puchary już były, ale przecież przy stole trzeba wspólnie posiedzieć! Jutro zatem jedziemy do sąsiedniego miasteczka gdzie na boisku zorganizowany jest wspólny obiad dla rodzin piłkarskich. Istne szaleństwo! Od stołu - do stołu! Oto właśnie Włochy:)
INSIEME to znaczy RAZEM
Wczoraj o 12.00 przed szkołą:) |
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Napisz proszę więcej o zwyczajach związanych z I Komunią. Ja jestem z dawnego pokolenia,gdy nie było tego szaleństwa ,jakie teraz panuje. Dziękuję za opowieści, zaczynam zawsze dzień od nich :)
OdpowiedzUsuńEmerytka Danuta
Bardzo przepraszam, że dziś dopiero odpisuję, ale spraw pilnych się nagromadzilo i nie byłam na bieżąco z komentarzami!
UsuńKomunia w It jest w czwartej klasie (już samo to wydaje mi się rozsądniejsze). Mój Tomek swoją komunię miał rok temu, więc można powiedzieć, że byłam na świeżo z tematem. Różnice? Nie bylo właśnie całego tego pędu towarzyszącego w pl takim imprezom. Wszystko na spokojnie, bez gonitwy za strojami, bez rujnowania się. Nie wiem nawet czy dzieci z tej okazji dostają tu prezenty, nie słyszalam o tym, ale też nie pytałam. Największym stresem dla dzieciaków z tego co mówiły mamy była spowiedź, ale nie było jakiegoś zaliczania, odpytywania, egzaminowania. Dzieci z grupą z katechizmu jeździły do różnych klasztorów, wyciszały się, ale też dobrze bawiły. Np. kilka tygodni przed komunią były na wyprawie dwudniowej do klasztoru w Fiesole. Nie chcę być znowu stronnicza, ale mam wrażenie, że ta komunia w Marradi to bylo bardziej skupienie się na sprawach zasadniczych, niż na całej otoczce, która tak naprawdę niewiele ma wspólnego z wydarzeniem.