Być jak Tom Sawyer
sobota, czerwca 21, 2014
W dobie wirtualnych światów, komputerów, super zaawansowanej techniki moi chłopcy, a zwłaszcza Tomek znaleźli sobie nowego bohatera - idola, a jest nim Tom Sawyer! Przynieśli z miejskiej biblioteki każdy po swoim egzemplarzu powieści i czytają zafascynowani, a w przerwach między jednym rozdziałem a drugim próbują go naśladować. Kiedy mieszka się na prowincji to wcale nie jest takie trudne!
Rzeka pod domem ... Czy może być dla dzieciaków większa atrakcja? Brodzą jak czaple, skaczą z kamienia na kamień, na brzegu zakopują skarby, wpadają w ubraniu do wody - niby przypadkiem, z wielką pasją, pełni kreatywności budują swoje dziecięce zacisze.
Oczywiście jeśli rzeka to i ryby - znów popis pomysłowości na miarę twainowego Toma - wziął Tomek kijek, sznurek, tu przywiązał, tam przykleił, wziął z lodówki kawałek sera, bo podpatrzył, że Paw tak robi i dalej na wędkowanie. Obserwowałam ich z okna kuchennego i nacieszyć się tą ich wolnością nie mogłam. Potem Mario "poruszony" kijkiem i sznurkiem, skoczył do domu po wędkę najprostszą, zmontował ją raz dwa i obiecał następnego dnia zaznajomić ich z tajnikami wędkowania.
Dumna jestem z ich podejścia do życia, o czym już tu wielokrotnie pisałam, za ukochanie natury, wsi, swobody. Nie ma w nich nadęcia, które widzę, że w tym wieku już zaczyna się u dzieci pojawiać. Nieważny najnowszy gadżet - wystarczy jeden komputer, nieważne jakiej marki buty - najlepiej i tak jest na boso. Cudowne to ich dzieciństwo, sielskie, wiejskie choć czasem trąci myszką, pełne jest uroku. Do szczęścia brak im tylko dalekich podróży, ale i te mam nadzieję wkrótce się zrealizują, brak domu na toskańskiej wsi, bo Biforco według chłopców jest o zgrozo zbyt "miastowe" i na koniec pieska - goldenka - jak go umownie nazywamy. Na wszystko przyjdzie czas ...
A tymczasem przyszedł czas na pierwszą prawdziwą lekcję wędkowania. Już wystarczy pisaniny. Zdjęcia mówią wszystko:)
A tymczasem przyszedł czas na pierwszą prawdziwą lekcję wędkowania. Już wystarczy pisaniny. Zdjęcia mówią wszystko:)
Pierwsza ryba Mikołaja |
Pierwsza ryba Tomka |
LA CANNA to znaczy WĘDKA
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Cudownie, że chłopcy mają w Mario takiego nauczyciela i przyjaciela :)
OdpowiedzUsuńbuziolki :)
Kasiu, jakbym słyszała swoje myśli. Ja dziecko dużego polskiego miasta i moje pełne szczęścia dzieci żyjące w dużej irlandzkiej wsi (tzn. to jest niby Town, ale jak spora polska wieś). Na miejscu rzeka, zatoka oceanu, park i dużeeee zielone podwórku, gdzie wśród wysokich traw gromadka polskich dzieci (w liczbie 15) bawi się beztrosko od rana do wieczora pod okiem nadzorujących je przez okna mam. Nie wyobrażam sobie tego, żeby moje dzieci miały teraz wrócić "do blokowiska". Różnica jest tylko taka, że nasza sunia jest tu z nami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Kasia z Irl.
Łał! Piękne ryby :-) Gratuluję pierwszego razu ;-)
OdpowiedzUsuńPS. Też nie miałabym nic przeciwko mieszkaniu na wsi lub w małym miasteczku. Zresztą zawsze tego chciałam, ale wyszło niestety inaczej... Cieszcie się tym i korzystajcie ze wszystkiego na maksa :-) To bardzo procentuje również w przyszłości :-)