Przeszkoleni!
czwartek, marca 20, 2014Jedna ze stron dodanych na fejsbuku każdego dnia informuje mnie nawet o najmniejszych wstrząsach w Italii. Tak naprawdę ziemia trzęsie się tu codziennie, ale większość tej aktywności nie jest dla nas odczuwalna. Gdybym miała przejmować się wykresami sejsmologów, wkrótce bym osiwiała. Kilka dni temu u nas, dokładnie w naszej gminie zatrzęsło się ciut mocniej. Zanotowany wstrząs miał siłę ponad 3 stopni w skali Richtera, a epicentrum było zaledwie 20 km stąd. Niektórzy podobno poczuli lekkie drżenie. My nic a nic.
Tak się też złożyło, że tydzień temu chłopcy po powrocie ze szkoły zdawali mi relacje na temat tego co robili. Zafascynowani opowiadali o ćwiczeniach na wypadek trzęsienia ziemi, które odbyli tamtego dnia. Dla nich to zupełna nowość. W Polsce jeśli coś podobnego miało miejsce, to tylko na wypadek pożaru, przećwiczenie drogi do wyjścia awaryjnego.
Wrócili więc tego dnia ze szkoły wyedukowani i przeszkoleni, a ja zaczęłam ich odpytywać jak powinni się zachować. Tomek wyliczał:
Wrócili więc tego dnia ze szkoły wyedukowani i przeszkoleni, a ja zaczęłam ich odpytywać jak powinni się zachować. Tomek wyliczał:
Trzeba jak najszybciej opuścić budynek.
Wyjść na wolną przestrzeń.
Nie stawać koło słupów, drzew, budynków, czy na mostach.
W szkole najbezpieczniej będzie oczywiście schować się pod ławką! Itd... itp...
I znów dwa słowa muszę napisać o samym nauczaniu, bo maradyjska szkoła zadziwiać mnie nie przestaje! I u Mikołaja i u Tomka są w klasie dzieci różnych nacji. Ostatnio w ramach poznawania swoich kultur dzieci opowiadały bajki i legendy z miejsc skąd pochodzą. I tak nawet ja mogłam poznać kilka baśni albańskich, które po lekcjach przyniósł do domu Tomek. On natomiast, wybrał legendę o Smoku Wawelskim i na użytek szkolny sam ją na włoski język przełożył! Byłam naprawdę pod wrażeniem, bowiem tylko przy kilku słowach poprosił mnie o pomoc.
I znów dwa słowa muszę napisać o samym nauczaniu, bo maradyjska szkoła zadziwiać mnie nie przestaje! I u Mikołaja i u Tomka są w klasie dzieci różnych nacji. Ostatnio w ramach poznawania swoich kultur dzieci opowiadały bajki i legendy z miejsc skąd pochodzą. I tak nawet ja mogłam poznać kilka baśni albańskich, które po lekcjach przyniósł do domu Tomek. On natomiast, wybrał legendę o Smoku Wawelskim i na użytek szkolny sam ją na włoski język przełożył! Byłam naprawdę pod wrażeniem, bowiem tylko przy kilku słowach poprosił mnie o pomoc.
LEZIONE to znaczy LEKCJA
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
7 komentarze
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńdla nas, mieszkających w PL takie wstrząsy brzmią strasznie niepokojąco, ale wyobrażam sobie, że jeśli ma się to praktycznie "na co dzień" można niejako oswoić temat?
OdpowiedzUsuńjeśli chodzi o Twoje opowieści o szkole - jestem pod dużym wrażeniem. z wykształcenia jestem pedagogiem i bardzo chciałabym uczyć w szkole, w której panuje taka atmosfera :) a samodzielne przetłumaczenie legendy przez Twojego syna to mistrzostwo!!!
Dokładnie:) Można się przyzwyczaić:) A szkoła rzeczywiście jest fantastyczna. nie ukrywam, że byla to jedna z moich największych obaw. Tyle się nasłuchałam o niskim poziomie włoskich szkół! Ale przecież nie o poziom czy rankingi chodzi tylko o to by dzieci do szkoły szły z uśmiechem i dużo z niej wynosiły. Taka jest właśnie maradyjska placówka:)
OdpowiedzUsuńmyślę podobnie. mój syn zanim poszedł do szkoły umiał liczyć, płynnie czytać, czekał na szkołę jak na przygodę, poszedł rok wcześniej, tak się nie mógł doczekać! teraz jest w 3 klasie, radzi sobie świetnie to fakt, ale przykro jest patrzeć jak entuzjazm dziecka gaśnie :( oczywiście są również pozytywy, szkoła jest mała, a to dla mnie pozytyw, ale jednak widać, że liczy się przerobiony materiał i tyle. trochę ta szkoła "zabija dziecko w dziecku", rozumiesz? ;) dlatego buzia mi się śmieje jak piszesz, że Twoje dzieci czują się w szkole jak ryby w wodzie :) troszkę zazdrościmy! pozytywnie ;)
UsuńRozumiem:) O ile więcej można nauczyć dzieci jeśli cała instytucja jest im przychylna i przede wszystkim jest w stanie stworzyć środowisko, w którym tak jak mówisz - dzieci czują się jak ryby w wodzie.
Usuńwow nieźle ja zawsze lubiłam ćwiczenia z pożarowej ewakuacji :D
OdpowiedzUsuńJak wszyscy - przynajmniej część lekcji uciekała:))
Usuń