O szkole
piątek, września 27, 2013
Znów kilka słów o szkole, bo wrażeń nazbierało się trochę i muszę dać upust emocjom.
Po pierwsze nie do końca rozumiem skąd pogląd jakoby poziom nauczania we Włoszech był dużo niższy niż w Polsce??? Może między szkołą a szkołą są tu znaczne różnice i my również w tej kwestii mieliśmy dużo szczęścia. Niby szkółka prowincjonalna, ja natomiast mogłabym rozpływać się w zachwytach. Atmosfera jest iście rodzinna i serdeczna. Lekcje arcyciekawe i niesztampowe. Choćby dla przykładu - kiedy Tomek miał lekcję o rzekach - poszli całą klasą nad rzekę maradyjską - Lamone.
Książki szkolne chłopców co jakiś czas sama przeglądam, bo są rzeczywiście barwne, ani infantylne, ani przeintelektualizowane. Kiedy Tomek miał nauczyć się czytać pierwsze „czytanki”, na początku czytaliśmy razem - zaśmiewaliśmy się przy tym do rozpuku, bo historie były zabawne i zaskakujące. Pierwszy wiersz do wykucia na pamięć również mnie zaskoczył, bo nie miał nic wspólnego z rymami częstochowskimi, które upchane były w polskim podręczniku. Oczywiście przez to, że nie dziecięca rymowanka, był też trudniejszy do nauczenia - ale Tomek dostał z niego swoją pierwszą w życiu 10:))) Podczas gdy koleżanka, która siedzi obok i mu pomaga dostała 7:) Wybaczcie muszę się chwalić, bo tak bardzo cieszą mnie te małe sukcesy chłopaków.
Mikołaj na każdej stronie ma napisane bravo albo bravissimo, choć w matematyce między 1 klasą w szkole polskiej a 2 w Italii jest skok ogromny!!
Dziś Tomek miał pierwszą szkolną wycieczkę do sąsiedniego miasteczka, pojechali busem a obiad mieli zjeść nad rzeką, już jestem ciekawa jego wrażeń. Pogoda temu sprzyja!!!
Dodam też, że wszystkie lekcje zaczynają się o 8.00. Szkoła otwierana jest punktualnie o 7.55. Dzieci wchodzą, wieszają bluzę czy kurteczkę na wieszaku obok sali i zaczyna się lekcja, która trwa do 10.00 - albo ciut dłużej, sama dokładnie nie pamiętam. Potem jest przerwa półgodzinna. Znów lekcja, która trwa do 12.20, po tej zaś dzieci mają obiad (przykładowo - mozzarella z pomidorami, pulpeciki i owoc, albo pasta al pesto, ryba i lody). Po obiedzie przerwa trwa jeszcze do 14.00 a potem do 16.00 ostatnia lekcja. O tej też godzinie rodzice zbierają się pod szkołą - to jak spotkanie towarzyskie - każdy bierze swoją pociechę i z tego co obserwuję, większość idzie razem na lody.
Zarówno rano jak i przy wyjściu pod szkołę podjeżdża polizia municipale i pilnuje porządku.
Zebrań nie ma, wycieczki szkoła organizuje bez udziału rodziców. Lekcje zadawane są tylko na weekendy. A wakacje w tym roku zaczną się już 7 czerwca:))
Co tu dużo mówić - inne to życie, całkiem inne....
Po pierwsze nie do końca rozumiem skąd pogląd jakoby poziom nauczania we Włoszech był dużo niższy niż w Polsce??? Może między szkołą a szkołą są tu znaczne różnice i my również w tej kwestii mieliśmy dużo szczęścia. Niby szkółka prowincjonalna, ja natomiast mogłabym rozpływać się w zachwytach. Atmosfera jest iście rodzinna i serdeczna. Lekcje arcyciekawe i niesztampowe. Choćby dla przykładu - kiedy Tomek miał lekcję o rzekach - poszli całą klasą nad rzekę maradyjską - Lamone.
Odrabianie lekcji na dworze w słońcu Toskanii:) |
Książki szkolne chłopców co jakiś czas sama przeglądam, bo są rzeczywiście barwne, ani infantylne, ani przeintelektualizowane. Kiedy Tomek miał nauczyć się czytać pierwsze „czytanki”, na początku czytaliśmy razem - zaśmiewaliśmy się przy tym do rozpuku, bo historie były zabawne i zaskakujące. Pierwszy wiersz do wykucia na pamięć również mnie zaskoczył, bo nie miał nic wspólnego z rymami częstochowskimi, które upchane były w polskim podręczniku. Oczywiście przez to, że nie dziecięca rymowanka, był też trudniejszy do nauczenia - ale Tomek dostał z niego swoją pierwszą w życiu 10:))) Podczas gdy koleżanka, która siedzi obok i mu pomaga dostała 7:) Wybaczcie muszę się chwalić, bo tak bardzo cieszą mnie te małe sukcesy chłopaków.
Mikołaj na każdej stronie ma napisane bravo albo bravissimo, choć w matematyce między 1 klasą w szkole polskiej a 2 w Italii jest skok ogromny!!
Dziś Tomek miał pierwszą szkolną wycieczkę do sąsiedniego miasteczka, pojechali busem a obiad mieli zjeść nad rzeką, już jestem ciekawa jego wrażeń. Pogoda temu sprzyja!!!
Dodam też, że wszystkie lekcje zaczynają się o 8.00. Szkoła otwierana jest punktualnie o 7.55. Dzieci wchodzą, wieszają bluzę czy kurteczkę na wieszaku obok sali i zaczyna się lekcja, która trwa do 10.00 - albo ciut dłużej, sama dokładnie nie pamiętam. Potem jest przerwa półgodzinna. Znów lekcja, która trwa do 12.20, po tej zaś dzieci mają obiad (przykładowo - mozzarella z pomidorami, pulpeciki i owoc, albo pasta al pesto, ryba i lody). Po obiedzie przerwa trwa jeszcze do 14.00 a potem do 16.00 ostatnia lekcja. O tej też godzinie rodzice zbierają się pod szkołą - to jak spotkanie towarzyskie - każdy bierze swoją pociechę i z tego co obserwuję, większość idzie razem na lody.
Zarówno rano jak i przy wyjściu pod szkołę podjeżdża polizia municipale i pilnuje porządku.
Zebrań nie ma, wycieczki szkoła organizuje bez udziału rodziców. Lekcje zadawane są tylko na weekendy. A wakacje w tym roku zaczną się już 7 czerwca:))
Co tu dużo mówić - inne to życie, całkiem inne....
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
2 komentarze
Inne życie.... pisz Kasiu, pisz, ja uwielbiam Cie czytać:) i ciekawa jestem wszystkiego:).
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tej pogody, nas wrzesień nie rozpieścił, a dziś to już w ogóle chłód jak w listopadzie, mimo słońca.
wow fajna szkoła Mama dumna i prawidłowo:D moje dzieci dzisiaj były wychwalane przez swoich nauczycieli a ja rosłam to cudne chwile
OdpowiedzUsuń