Caffe i latte:)
piątek, czerwca 14, 2013Dzień jak co dzień. Co by się nie działo, rytuał powtarza się zawsze ten sam. Wstaję o 6.00 rano. Biorę moją maszynkę do kawy, jeszcze z na wpół zamkniętymi oczami wsypuję zmielone ziarna, nalewam wodę, zakręcam i fru na gaz, w drugim garnuszku nastawiam mleko. Mleko musi być dobrze ciepłe, ale nie za gorące, bo ja kawę muszę, już od razu, a nie dmuchać, siorbać, usta parzyć. Po kilku minutach słyszę bul bul bul, pokrywka podskakuje, aromat rozchodzi się po mieszkaniu. Wlewam do mleka czarną esencję, przelewam do szklanki - to ważne - szkło musi być przeźroczyste, bo nie tylko kubki smakowe się ekscytują, ale cieszą się też oczy!!! Moje poranne caffe latte! Bezcenna chwila, biada temu kto mi ją zakłóci - najbliżsi dobrze o tym wiedzą. Tak zaczyna się dzień, bez tego nie ruszam z miejsca.
Druga kawa jest po obiedzie, espresso lub macchiato (czyli espresso z kropelką mleka). Wieńczy posiłek, jest kropką nad "i".
Ulubiona marka - Mokador - i tę właśnie przywożę z każdego pobytu w Italii, od Franco z jego baru. Jednak by starczyło mi na dłużej, musiałabym załadować całą ciężarówkę. Dla takiego kawosza jak ja, włoski zapas wystarcza na 3 tygodnie.
We Włoszech wejście do baru na kawę jest czymś naturalnym, ale też ta zwykła kawa tam kosztuje mniej. U nas mimo, że to się zmienia, wciąż na kogoś, kto każdego dnia pije w barze kawę patrzymy jak na burżuja.
W Italii cappuccino pijemy na śniadanie, chyba nie widziałam Włocha, który zamówiłby je na przykład po obiedzie. Nie musimy mówić espresso, bo tam w każdym barze mówiąc caffe, wszyscy mają na myśli właśnie malutką filiżankę czarnej mocnej kawy. To w Polsce trzeba podkreślić, że chce się - ESPRESSO, czasem przez niektórych zwane EKSPRESSO (na co ja dostaję gęstej skórki). Całe szczęście, już w wielu miejscach i u nas można wypić dobrą kawę.
Warto też pamiętać, że jeśli chcemy mleczną kawę mówimy "caffe latte", jeśli ktoś powie tak jak w Polsce - latte (jak zdarzyło się to mojej Przyjaciółce) niech nie będzie zdziwiony jeśli dostanie po prostu szklankę mleka:)
Ulubiona marka - Mokador - i tę właśnie przywożę z każdego pobytu w Italii, od Franco z jego baru. Jednak by starczyło mi na dłużej, musiałabym załadować całą ciężarówkę. Dla takiego kawosza jak ja, włoski zapas wystarcza na 3 tygodnie.
We Włoszech wejście do baru na kawę jest czymś naturalnym, ale też ta zwykła kawa tam kosztuje mniej. U nas mimo, że to się zmienia, wciąż na kogoś, kto każdego dnia pije w barze kawę patrzymy jak na burżuja.
W Italii cappuccino pijemy na śniadanie, chyba nie widziałam Włocha, który zamówiłby je na przykład po obiedzie. Nie musimy mówić espresso, bo tam w każdym barze mówiąc caffe, wszyscy mają na myśli właśnie malutką filiżankę czarnej mocnej kawy. To w Polsce trzeba podkreślić, że chce się - ESPRESSO, czasem przez niektórych zwane EKSPRESSO (na co ja dostaję gęstej skórki). Całe szczęście, już w wielu miejscach i u nas można wypić dobrą kawę.
Warto też pamiętać, że jeśli chcemy mleczną kawę mówimy "caffe latte", jeśli ktoś powie tak jak w Polsce - latte (jak zdarzyło się to mojej Przyjaciółce) niech nie będzie zdziwiony jeśli dostanie po prostu szklankę mleka:)
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
Dzień dobry! Ja też już dzisiaj po kawce,też latte, kawie latte ;-) ale bardzo ciepłej (ja w przeciwieństwie lubię bardzo gorącą) :-) I wypijam ją zdecydowanie później, bo już na spokojnie po odstawieniu dzieci do szkoły i przedszkola ;-) Miłego, spokojnego dnia!
OdpowiedzUsuńja tamnie jestem smakoszzemkawy za to herbata owocowa to i owszem :D. Ciekawa książka??
OdpowiedzUsuńUwielbiam Steinbecka, jednak ta mnie nie zachwyciła.
Usuń