niedziela, kwietnia 28, 2013
Pewien wieczór końca lata...
- Popatrz, ktoś go potrącił - Paweł zatrzymał samochód na poboczu drogi - dzwoń do Mario i zapytaj co mamy robić.
- Jak to co mamy robić??- wybałuszyłam oczy.
- No co się dziwisz? Będziemy mieś super jedzenie przez dwa dni.
- Zwariowałeś!
- Dzwoń!
Dzwonię...
- Cześć, jesteśmy na drodze koło domu Antonelli. Ktoś potrącił jelonka i Paweł chce go zabrać ze sobą.
- Bravo!
- Niech ci będzie, że bravo! - wzdycham - Nie leży tu długo, godzinę temu tędy przejeżdżaliśmy i go nie było. To się musiało stać niedawno.
- Bardzo dobrze! Powiedz Pawłowi, żeby sprawdził gdzie został uderzony.
- Mario mówi, żebyś sprawdził gdzie dostał - krzyczę do Pawła z samochodu starając się patrzeć w przeciwnym kierunku.
- W głowę! Wnętrzności ma nienaruszone! To młody okaz. - odkrzykuje tonem eksperta.
Powtarzam do telefonu to co usłyszałam.
- To dobrze. - kwituje Mario i instruuje chłodno, jak na myśliwego przystało - weźcie go do domu, rozwieście za nogi i niech Paweł wyciągnie wnętrzności. Jak wrócę rano, to się nim dalej zajmę. Będziemy mieć przez dwa dni królewskie jedzenie!
Paweł przygotowuje bagażnik, by rozłożyć biedaka.
- Chcesz włożyć zwłoki do samochodu???? - pytam jak dziecko - Proszę, tylko mi go nie pokazuj póki wygląda jak Bambi. - jęczę.
- Nie bądź dziecinna, przecież to nie my go potrąciliśmy - jeśli go weźmiemy, przynajmniej będzie z tego pożytek.
- Wiem! Mario powiedział, że to na pewno ktoś nie stąd. Miejscowy zabrałby go ze sobą.
- No widzisz!
- Ale mi smutno, miał pewnie mamę i braci:( - wyobrażam sobie disnejowskiego Bambi, który jeszcze kilka godzin wcześniej biegał po polu. Ech.. życie...
Późnym wieczorem Paweł częściowo sprawił jelonka wg wskazówek Mario. A rano gdy nasz przyjaciel wrócił z nocnej zmiany, dokończył resztę.
Wybaczcie dziś krwawy wpis, ale to też część Toskanii, już nie raz o tym wspominałam. Lasy są tu pełne zwierzyny i czasem zając, bażant czy koziołek giną pod kołami samochodu. Nie pozostaje potem nic innego jak przygotowanie wykwintnej kolacji.
ARROSTO - PIECZEŃ - dziś takie jest słówko.
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
4 komentarze
chyba odlubię Twój blog ;)
OdpowiedzUsuńNie przeżyję tego!!:)
OdpowiedzUsuń:D :D aluzju paniał.
OdpowiedzUsuńNie róbcie tego, jedzenie nieprzebadanego mięsa często jest przyczyną wielu przykrych chorób pasożytniczych, niektóre z nich są bardzo poważne (nawet śmiertelne). Potrzeba zaprzyjaźnionego weterynarza, żeby przebadał próbki, a jeśli go nie ma, to lepiej nie jeść.
OdpowiedzUsuń