piątek, lutego 01, 2013
Kiedy przyjechaliśmy na pierwsze wakacje do Casaluccio, zaczęliśmy każdego dnia oswajać okolicę. Zachęceni opowieściami Mario o pobliskich dzikich terenach Parku Narodowego, zapuszczaliśmy się coraz dalej, czasem pieszo, czasem samochodem. Często jeździliśmy właściwie bez konkretnego planu, ciekawi co kryje się za kolejnym zakrętem. W ten sposób pewnego dnia dojechaliśmy do Lago di Ponte - małego jeziora ukrytego w dzikim lesie. To są takie zakamarki, gdzie trafiają tylko wielbiciele ciszy, samotności, ludzie spragnieni niczym nie zakłóconego kontaktu z naturą.
Droga do tego miejsca na pewnym odcinku jest szutrowa, byliśmy trochę niepewni czy w ogóle dokądkolwiek nas zaprowadzi, ale jak widać nie zawiedliśmy się. Jezioro nie jest duże, dookoła biegnie malownicza ścieżka, skąd odchodzi wiele szlaków górskich. W pobliżu jeziora są też miejsca piknikowe ze stołami, ławami a nawet piecami. To jest coś co nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, żadnego wandalizmu, czysto, wszystko utrzymane w jak najlepszym porządku. Te miejsca aż same się proszą - zatrzymaj się, usiądź, popatrz jak pięknie dookoła ...
Pierwszy raz nad jeziorem - tak jak wspomniałam - znaleźliśmy się przypadkowo, Mikołaj spał w samochodzie, więc tylko pobieżnie obejrzeliśmy miejsce. Nie było żywej duszy, nie minęliśmy nawet jednego samochodu, tylko cisza ....
Stawaliśmy po drodze jeszcze kilka razy, kiedy widoki zapierały dech w piersiach, strome skały pokryte ochronną siatką z jednej strony, a z drugiej przepaści, których końca nie było widać. Trasa z pewnością nie dla tych co cierpią na lęk wysokości!
W te wakacje wróciliśmy nad Lago di Ponte, tym razem znając już miejsce tyle o ile, zaplanowaliśmy krótki spacer wokół jeziora. Na parkingu stały tym razem dwa campery - w porównaniu do poprzedniego razu - to był tłum. Nad brzegiem z wędkami rozłożyła się liczna włoska rodzina, zatrzymaliśmy się na chwilę i nieco zaskoczeni podpytaliśmy o możliwość wędkowania w tym miejscu, wszak to już Park Narodowy.
Kilkadziesiąt metrów dalej rozłożyła się inna rodzina, młoda para z małymi dziećmi. Wydawali się być w bardzo miłosnym nastroju, przyspieszyliśmy więc kroku na ich wysokości, bo nie chcieliśmy zakłócić niczyjej intymności:)
Dalej nie było już nikogo, moi mali podróżnicy byli przeszczęśliwi, kiedy znów mogli bawić się w odkrywców, rozpoznawali tropy różnych zwierząt, udało im się wypatrzyć przy brzegu wodnego węża, brali w ręce żuki, żabki i inne małe stworzenia z ciekawością godną prawdziwych naukowców:)
Obiecaliśmy sobie przyjechać nad Lago di Ponte na nocne wędkowanie, ale już potem jakoś nam się nie "złożyło". Mam nadzieję, że uda nam się to zrealizować w następne wakacje...
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
ach jaka perełka własnie i jednak można tylko nie w polsce :/ cudnietam i pieknie a ta mała żabeczka urocza
OdpowiedzUsuń