Dziadek galletto
piątek, lutego 08, 2013
Dziadek Mario był znaną i popularną personą w okolicy. Mario uwielbia o nim opowiadać, wiem, że był kimś bardzo ważnym w jego życiu. Antonio miał swojego osiołka, wiecznie objuczonego, przez całe dnie chodził od domu do domu, tu kupił tam sprzedał, początki handlu obwoźnego. Był sprytny, obrotny i lubiany, zwłaszcza przez kobiety, przez ich mężów może trochę mniej:) Znakiem rodziny jest gallo, a dziadka żartobliwie nazywano galletto, czyli kogucik - to mówi samo za siebie:) W tamtych czasach, przezwiska były w użyciu równie często co imiona. Fascynuje mnie miniona, włoska epoka! Ale wracając do dziadka - pewnego razu Antonio wrócił do domu z gigantycznym prawdziwkiem, taki okaz nie umknął uwadze nawet miejscowej prasy. Obecnie fotografię można zobaczyć w książce, o której już tu pisałam - "Marradi com'era" - Antonio trzyma dziarsko w dłoni dorodnego prawdziwka i uśmiecha się szelmowsko. Prawda jest jednak taka, że grzyb został znaleziony przez jakiegoś chłopa, a Antonio zwyczajnie go odkupił albo wymienił na inny towar i wrócił do miasta prezentując jako swoje trofeum. Kpiarz, jakich mało. Kiedy patrzę na to zdjęcie, nie mogę się nie uśmiechnąć do tych szelmowskich oczu, Bóg jeden raczy wiedzieć co sobie wtedy myślał.
Mario wspomina:
Mojego dziadka pamiętam doskonale i mimo, że byłem mały kiedy umarł zachowałem w pamięci jego obraz. Żartował nawet wtedy kiedy leżał już w łóżku powalony przez chorobę. Miał dobry humor do końca swoich dni, nie widziałem smutku na jego twarzy. Często bawiłem się na schodach a on wołał ze swego pokoju:
- Chodź do dziadka chłopaku!
- Co tam dziadku? - pytałem zawsze tak samo - czego potrzebujesz?
- Nie pytaj, tylko biegnij jak dziadek woła.
Szedłem więc do jego pokoju i zatrzymywałem się w progu z niepewną miną.
- Zbliż się, chcę ci coś powiedzieć.
Podchodziłem wtedy do łóżka, nachylałem ucho do ust dziadka, a on wtedy chaps! - łapał za moją głowę, przytulał mocno mój policzek do swojego pocierając kilka razy. Krzyczałem jak wariat, bo dziadek miał ostry zarost, a im bardziej ja krzyczałem, tym bardziej dziadek był z siebie zadowolony. To była taka nasza gra, rytuał, który powtarzaliśmy niemal każdego dnia. A potem dziadek umarł, straciłem kogoś bardzo bliskiego ...
Mojego dziadka pamiętam doskonale i mimo, że byłem mały kiedy umarł zachowałem w pamięci jego obraz. Żartował nawet wtedy kiedy leżał już w łóżku powalony przez chorobę. Miał dobry humor do końca swoich dni, nie widziałem smutku na jego twarzy. Często bawiłem się na schodach a on wołał ze swego pokoju:
- Chodź do dziadka chłopaku!
- Co tam dziadku? - pytałem zawsze tak samo - czego potrzebujesz?
- Nie pytaj, tylko biegnij jak dziadek woła.
Szedłem więc do jego pokoju i zatrzymywałem się w progu z niepewną miną.
- Zbliż się, chcę ci coś powiedzieć.
Podchodziłem wtedy do łóżka, nachylałem ucho do ust dziadka, a on wtedy chaps! - łapał za moją głowę, przytulał mocno mój policzek do swojego pocierając kilka razy. Krzyczałem jak wariat, bo dziadek miał ostry zarost, a im bardziej ja krzyczałem, tym bardziej dziadek był z siebie zadowolony. To była taka nasza gra, rytuał, który powtarzaliśmy niemal każdego dnia. A potem dziadek umarł, straciłem kogoś bardzo bliskiego ...
NONNO - to po włosku DZIADEK
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
3 komentarze
wim jak to jest stracić tak kochaną osobę też często wspominam swojego Dziadka Wacława och jaki był kochany... Fajny Dziadzio ale jakiego grzyba znalazł wow
OdpowiedzUsuńGdy umierają babcie i dziadkowie, człowiek przestaje być w połowie dzieckiem, druga połowa umiera wraz ze śmiercią rodziców. Kiedy w tamtym roku umarł mój drugi dziadek-Michał, poczułam że coś się kończy, że przestałam być wnuczką, zostałam córką i matką, że jestem o krok bliżej do PRAWDZIWEJ dorosłości, której wcale nie chciałam. Nie miałam już wtedy obu babć i dziadka ze strony taty. Tak bardzo żałowałam, że dopiero pod koniec ich życia zaczęłam interesować się tym co lubili, do czego dążyli, jakie mieli marzenia.
OdpowiedzUsuńW naszym kraju starzy ludzie spychani są na margines i nawet w swojej rodzinie ( która uważa się za wzór cnót wszelakich;) ), zauważałam czasami, że dziadka traktowało się jak małe dziecko, które niewiele wie o życiu, tak jakby w parze z niemocą fizyczną szła ręka w rękę niemoc umysłowa...brat mojej mamy zwykł mawiać do ojca: ,,a co ty tam tato wiesz" a mnie bardzo to bolało. Jako, że niepokorny mam charakter, odpyskowywałam coś wujowi w ten sam deseń. Dziadek do końca swych dni zachował bystrość umysłu. Był szalenie uparty, niereformowalny, czasem złośliwy ale bardzo ,,kolorowy''.
W plemionach indiańskich stary człowiek miał autorytet, to z jego doświadczeń korzystano, on rozstrzygał spory, podejmował plemienne decyzje.
W naszym kraju, stary człowiek to kłopot. Dla wielu jest jak stary mebel, który stracił blask i funkcjonalność, trzeba go przestawić, zakryć lub na siłę odnowić. Starość, była dawniej synonimem mądrości, dziś przeraża nieuchronnością przemijania, ludzie nie chcę jej zauważyć.
Wiesz, jaki widok jest dla mnie najsmutniejszy: staruszek/staruszka w oknie, na parapecie poduszka a w oczach pragnienie, tęsknota, wołanie: ,,jestem tu, czekam"...AnnaMK
Bardzo trafne...
UsuńJa wnuczką nigdy nie byłam, nawet nie wiem co to znaczy:(