sobota, października 27, 2012
Myślę sobie, że tak naprawdę nie poświęciłam Mario, żadnego osobnego postu, a mało kto zasługuje na to tak jak on. Wiele osób pyta nas o to jak się poznaliśmy, kim jest dla nas i gdybym chciała opisać wszystko od początku, jeden post by mi nie wystarczył, więc o tym napiszę kiedy indziej. Dziś chciałam opowiedzieć o tym, jak ważną osobą stał się Mario dla chłopców i o tym, jak oni zapełnili pustkę w jego życiu.
Kiedy ja byłam mała, miałam swoją "babcię" Sabinkę, która nie była moją prawdziwą babcią, ale ja miałam tak silną potrzebę mówienia do kogoś w ten sposób, okoliczności rodzinne były takie a nie inne a różnica wieku odpowiednia, że Sabinka była moją babcią będąc tak naprawdę moją ciocią. Wiele mam wspaniałych wspomnień z dzieciństwa, ileż ona zabaw nam wymyślała, ileż historii arcyciekawych opowiadała, to zostanie na zawsze mimo, że drogi ludzi się rozchodzą czasem bezpowrotnie.
Chłopcy idą na poszukiwanie meteorytów |
Kiedy teraz patrzę na chłopców, to bardzo się cieszę, że poznali Mario. Mogłabym godzinami opowiadać o tym co dla nich wymyśla, ile radości im daje. Kiedy zobaczył, że dzieci przy każdej okazji naciągają nas na zabawki "mały archeolog", powiedział - nie wydawajcie pieniędzy na takie bzdury, ja im zorganizuję taką zabawę, że do końca życia zapamiętają. Tydzień przed naszym przyjazdem w maju, Mario opracowywał recepturę na masę, z której miały powstać meteoryty, nie mogła być za twarda, aby dzieci same mogły je rozłupywać, ale też niezbyt miękka, by nie rozpadały się w rękach. Metodą prób i błędów udało mu się ulepić około 20 "meteorytów", a każdy miał w środku niespodziankę do odkrycia, stare monety, biżuterię, kamienie "drogocenne", a nawet coś do jedzenia. Kiedy przyjechaliśmy Mario rozrzucił je po polu przed naszym domem, opowiedział dzieciom bajkę o deszczu meteorytów i poszli na poszukiwanie! Jak w reklamie karty kredytowej - radość dzieci bezcenna. Biegali podekscytowani, krzyczeli przy każdym odnalezionym okazie, potem przez długi czas siedzieli przed domem, stukali małymi młoteczkami, rozłupywali, płukali skarby, a na koniec z tego co znaleźli urządzili muzeum.
Rozochoceni po tej zabawie, powiedzieli Mario, że teraz chcieliby iść szukać złota w pobliskiej rzece. Jak tylko przyjechaliśmy na letnie wakacje, nie zdążyli jeszcze dobrze rozpakować walizek, a już byli gotowi do wyprawy. Mario miał cały słoik starych monet, które rozrzucił w potoku płynącym nieopodal. Chłopcy byli przeszczęśliwi! Nie umiem nawet opisać ich radości... Na rzece Mario wymyślił też inną zabawę - budowanie tamy, a potem uwolnienie całej zebranej wody, pojechali przygotowani jak robotnicy drogowi, zabawa zabawą ale wszystko na serio, pełen profesjonalizm:)
poszukiwacze złota |
Powinnam jeszcze napisać o drobnych radościach, momentach, każdego niemal dnia. Pewnego wieczoru Mario przebrał się za zjawę i biegał koło domu, Tomek był wniebowzięty, tylko Mikołaj, tym razem, nie przyłączył się do zabawy, było też wożenie chłopców taczką, wojny na wodę, mecze z komentatorem, o których już tu pisałam i pewnie wiele innych rzeczy, które teraz nie przychodzą mi do głowy. Raz nawet Mario przypłacił to własnym zdrowiem, kiedy próbował bawić się z dziećmi w karateków. Kiedy fikali koziołki, robili przewrotki on brał oczywiście cały ciężar na siebie i chyba zapomniał, że mimo swojej niezwykłej sprawności, stracił już elastyczność dwudziestolatka. My wróciliśmy wtedy do Polski, a Mario poszedł na ponad miesięczne zwolnienie z unieruchomionym barkiem:)
Mam nadzieję, że jako dorośli, będą te momenty wspominać z rozrzewnieniem, kiedy teraz ja na nich patrzę, czasem im zazdroszczę... chciałabym jeszcze raz być małą dziewczynką ...
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
1 komentarze
A co z językiem włoskim? Chłopcy nie maja problemu z porozumieniem się z Mario?
OdpowiedzUsuń