Kolejne pożegnanie
czwartek, września 13, 2012
1 września 2012, Lutirano, schody przed domem...
Już zdjęliśmy hamak, walizki stoją na w pół zapakowane. Mój ostatni tu poranek w te wakacje, bo jutro o tej porze będziemy już pewnie w Austrii. Niebo jest zachmurzone, jakby było na mnie obrażone, ale to już reguła, nigdy nie wyjeżdżaliśmy w słońcu. W oddali słychać znajome ding dong krowich dzwonków. Trudny to dla mnie moment, bo przylgnęłam całą sobą do tego miejsca. Ten spokój, którego się tu doświadcza, jest jedyny w swoim rodzaju, potwierdza to każdy, kto tu przyjeżdża, wielu tak jak ja znalazło się tu przypadkiem i już nigdy nie zdecydowało się aby to miejsce porzucić. Żyją w swoich kamiennych domach, spokojni, szczęśliwi. Coś w tym musi być... "Dopiero tu można poskładać myśli" - mówi mój brat, który odwiedził mnie w ostatnich dniach sierpnia.
Ding
dong... ding dong... niesie się dalej po dolinie, tak będzie jutro,
pojutrze, za tydzień, aż do pierwszego chłodu, będę tęsknić i za tym, za
moją poranną muzyką...
Ostatni spacer |
Spodobał Ci się tekst?
Teraz czas na Ciebie. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:- Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie to bardzo ważna wskazówka.
- Jeśli uważasz, że wpis ten jest wartościowy lub chciałbyś podzielić się z innymi czytelnikami – udostępnij mój post – oznacza to, że doceniasz moją pracę.;
- Bądźmy w kontakcie, polub mnie na Facebooku i Instagramie.
0 komentarze